3.12.2016 roku odbył się XVII Świąteczny Turniej Mikstowy. Z tej okazji brydżyści z całej Polski zebrali się, aby w strojach balowych zagrać towarzyski mecz. Część jego wpisowego została przeznaczona na leczenie chorego na mukowiscydozę, 10-letniego Patryka Wieczorka.

 

Ja, Karolina Melkonyan, mam dzisiaj zaszczyt przedstawić Państwu zwyciężczynie tegorocznego turnieju, młodą, aspirującą brydżystkę, Hannę, która odpowie na parę moich pytań przybliżających jej osobę.

K: Witaj Haniu, czy zechciałabyś opowiedzieć nam o swoich brydżowych początkach?

H: Dzień dobry. Moją przygodę z brydżem zaczęłam wraz z początkiem studiów. W wakacje przed klasą maturalną kolega nauczył mnie i kilku innych osób zasad brydża, zagraliśmy parę rozdań. Jedna z koleżanek akurat zaczynała studia na UW i na OGUN postanowiła wybrać właśnie brydża. Była bardzo zadowolona z zajęć i mi je poleciła. Rok później zapisałam się na zajęcia i tak już przy brydżu zostałam do dziś (i pewnie już na zawsze). Przez pierwszy rok z brydżem miałam do czynienia głównie na zajęciach, ale potem zaczęłam pojawiać się także na turniejach. Moim pierwszym turniejem w życiu, na który poszłam po namowach Piotra Dybicza, były właśnie miksty świąteczne w 2012 r.

K: Co daje ci gra w brydża?

H: Gra w brydża jest dla mnie przede wszystkim rozrywką. Wiele przyjemności dają mi dobre wyniki, odpowiednie rozwiązanie jakiegoś rozdania, a oprócz tego, mimo że gram w brydża “sportowego”, dla mnie ważny jest również aspekt towarzyski. Podczas gry w brydża poznałam wiele wartościowych osób z różnych zakątków Polski, w najróżniejszym wieku. Brydż pozwala mi również na rozwijanie innej z moich pasji, jaką są podróże. W minionym roku odwiedziłam wiele miast w Polsce i za granicą przy okazji różnych turniejów.

K: Á propos aspektów towarzyskich, Piotr, z którym wygrałaś miksty, jest również twoim życiowym partnerem, prawda? Co mogłabyś o nim powiedzieć? Jak się poznaliście?

H: Z Piotrem poznaliśmy się właśnie dzięki brydżowi na zawodach młodzieżowych. Pochodzi z Wrocławia i tam mieszka oraz studiuje, więc nie widujemy się często, jednak na szczęście możemy wspólnie spędzać czas na zawodach brydżowych. W związku z dzielącą nas odległością nie gramy ze sobą zbyt często, ale zdarza nam się grać na różnych kongresach oraz gdy jest w Warszawie. Gdybym mogła, na pewno grałabym z nim więcej, ponieważ wiele się od niego do tej pory nauczyłam i jeszcze wiele mogę się nauczyć (Piotr gra już ponad 10 lat, jest zawodnikiem I ligi i był reprezentantem Polski na wielu międzynarodowych imprezach juniorskich). Jest bardzo cierpliwym partnerem i mimo, że poziom naszych umiejętności zdecydowanie nie jest jeszcze zbliżony, stara się być dla mnie wyrozumiały. Po wspólnie zagranym turnieju zwykle wspólnie analizujemy rozdania i w ten sposób również wiele się uczę.

K: Czy w takim razie zamierzacie powtórzyć wasz sukces za rok?

H: Nie wiem czy nam się uda, ale bardzo bym tego chciała :)

K: Więc uważasz, że konkurencja była na wysokim poziomie?

H: Konkurencja była bardzo zróżnicowana. Dzięki wcześniej przygotowanej liście startowej sektory były mniej więcej zrównoważone, a zatem w naszym sektorze mieliśmy okazję zmierzyć się na przykład z reprezentantami Polski (Natalia Sakowska i Piotr Butryn), obecnymi graczami ekstraklasowej drużyny AZS UW ( Anna Sztyber oraz Jan Betley), czy obecnym prezesem PZBS (Witoldem Stachnikiem grającym z Leną Leszczyńską), ale również z szeregiem par, które swoją przygodę z brydżem dopiero zaczynają. Na zwycięstwo trochę musieliśmy zapracować, ale muszę uczciwie przyznać, że dostaliśmy od konkurencji kilka “prezentów”.

K: Czy jest jakaś para, z którą chciałabyś się zmierzyć za rok?

H: W tej chwili nie przychodzi mi na myśl jedna konkretna para. Zawsze miło jest wygrać turniej przy większej konkurencji. Może zatem chciałabym, żeby za rok par było po prostu więcej :)

K: Wcześniej wspominałaś  o “prezencie” od konkurencji. Czy mogłabyś nam opowiedzieć o tym,  który podobał ci się najbardziej?

H: Wydaje mi się, że najbardziej podobało mi się rozdanie nr 9. Grałam je przeciwko obecnym ekstraklasowiczom, Ani Sztyber i Jankowi Betleyowi. Mój partner na pierwszym ręku dość agresywnie otworzył 2precision z ręką:

 9 7 5 3

 Q J

 5 2

 A K 6 3 2

Ja z ręką:

A 6  

 K 10 7 4

 A J 10 9 8 4

 7

zalicytowałam 2relay, on zgłosił piki, a ja zalicytowałam 3NT.  Po tej licytacji Janek nie zdecydował się zawistować w pika (miał KJ104, a Ania D82), lecz w kiera. Ania zabiła i odwróciła w trefla. Wzięłam asem i zaimpasowałam karo, które Janek pobił damą i wyszedł w trefla. Po chwili zastanowienia postanowiłam zabić trefla królem i ponownie zagrać karo na impas. Szczęśliwie figury karo były rozdzielone, co pozwoliło mi wziąć 11 lew i 94%.

K: Co sądzisz o całokształcie mikstów?

H: Tego typu imprezy to dla mnie przede wszystkim dobra zabawa. W naszych świątecznych mikstach gra się przede wszystkim po to, żeby pomóc małemu Patrykowi Wieczorkowi, a także żeby się wyluzować i dobrze bawić w gronie (w większości) znajomych osób. Jeżeli chodzi o rozwój, to mniej istotny aspekt akurat tego typu zawodów, ponieważ poziom jest bardzo zróżnicowany. Ale na pewno to nie czas stracony, również od strony brydżowej.

K: Razem z Piotrem nagraliście aż 72,35%. To niemal pięćdziesiąt punktów procentowych więcej niż ostatnia para. Czy puchar za I m. w mikstach ma zaszczytne miejsce wśród innych brydżowych osiągnięć?

H: Jest to mój pierwszy w życiu puchar, więc zdecydowanie zajmuje zaszczytne miejsce, a oprócz tego jest bardzo ładny... Jest to również moje pierwsze w życiu I miejsce w turnieju na tyle par, dlatego myślę, że to miła pamiątka.

K: Pierwszy puchar, ale jestem pewna, że nie ostatni. Zaczynasz odnosić coraz więcej sukcesów. Po wygraniu mikstów odniosłaś również sukces na II kadrze juniorek, prawda?

H: Tak, w dniach 27-29 grudnia razem z moją partnerką Anią Zarębą grałyśmy II etap kadry juniorek, w którym zajęłyśmy pierwsze miejsce, co po przeliczeniu punktów długofalowych daje nam awans do ostatniego, trzeciego, etapu. W tym etapie będziemy walczyć o miejsce w reprezentacji juniorek na mistrzostwa europy juniorów na Słowacji. Ten etap nie był tak silnie obsadzony jak poprzedni ( 2 pary grały swoje kryterium razem z kadrą U25, jedna para nie mogła zagrać), ale i tak uważam to za mały sukces. Z Anią gramy razem już drugi rok i myślę, że coraz lepiej rozumiemy się przy stoliku, co przekłada się na wyniki. W zeszłym roku stanowiłyśmy parę rezerwową na mistrzostwa świata, kto wie, co wydarzy się w tym roku?

K: Z tego co wiem, oprócz Ani i Piotrka, grałaś kiedyś również ze swoim dziadkiem? Czy to on zaraził cię pasją do gry?

H: Zgadza się, mój dziadek, Bogdan Ciuńczyk, również gra w brydża. W związku jest od 1979 roku, a możliwe, że w brydża gra jeszcze dłużej. Niestety, nie mogę powiedzieć, że to on zaraził mnie pasją do gry. Mój dziadek mieszka na Warmii, skąd mój tata przeprowadził się na studia do Warszawy, w związku z tym z dziadkiem nie widujemy się zbyt często. To nie dziadek zaraził mnie pasją do gry, ale zdecydowanie mnie w niej wspiera i jest jednym z moich najwierniejszych kibiców. Już parokrotnie graliśmy wspólnie w turniejach, w latach 2016 i 2015 podczas Olsztyńskiego Kongresu Brydżowego. Dziadek był bardzo dumny, gdy mógł przedstawić mnie swoim znajomym z okręgu brydżowego. Dziadek niestety w swoich okolicach nie ma stałego partnera, przez co nie gra na co dzień w turniejach. Kiedy graliśmy pierwszy nasz turniej, to dziadek był dla mnie nauczycielem, a w zeszłym roku sytuacja zaczęła się odwracać. Gra z dziadkiem jednak dalej daje mi dużo radości, uważam, że to miłe, kiedy różne pokolenia mogą cieszyć się wspólną pasją.

K: Z członków twojej rodziny, w brydża gra też twoja siostra. Grałyście kiedyś razem warszawski turniej “Więzy Krwi”. Jak ci się z nią grało?

H: Grałam z Alicją (mam jeszcze drugą siostrę, która nie gra w brydża) dwa turnieje i o ile ja uważam, że dobrze nam się grało, ona twierdzi, że było inaczej. Moja siostra wtedy dopiero zaczynała przygodę z brydżem, a ja nie miałam doświadczenia jako nauczyciel (nadal nie mogę tego o sobie powiedzieć), a to wiązało się z brakiem cierpliwości. Niestety, Alicja wyjechała na stałe do Holandii i obecnie w brydża nie gra wcale, ale nie wyklucza, że kiedyś do tego wróci.

K: W takim razie z kim zamierzasz zagrać w tegorocznym turnieju rodzinnym?

H: Niestety, w tym roku prawdopodobnie nie zagram wcale. Moja siostra 06.01 wróciła do Holandii po świątecznej wizycie, a dziadek pracuje i mieszka daleko, więc również ze mną nie zagra. Inni członkowie mojej rodziny nie grają w brydża, ale może do następnego roku kogoś nauczę :)

K: Czy jest ktoś, kogo chciałabyś zachęcić do gry w brydża?

H: Do gry chciałabym zaprosić przede wszystkim więcej kobiet, bo w brydżu ciągle jesteśmy w zdecydowanej mniejszości- dla porównania: w 2016 r. wśród ponad 5400 osób, które zdobyły minimum 1 pkl, kobiet było jedynie około 650...

K: Zupełnie się z tobą zgadzam. A teraz zmienimy trochę temat. Czy mogłabyś nam powiedzieć czym zajmujesz się na co dzień?

H: Na co dzień studiuję lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim, moje języki to angielski i hiszpański. Obecnie jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej.

K: Czy parę lat temu, kiedy jeszcze chodziłaś do liceum, gimnazjum dobrze się uczyłaś? Jaki był twój stosunek do szkoły?

H: Zawsze dobrze się uczyłam, byłam jedną z tych dziwnych osób, które lubią szkołę. W podstawówce największe sukcesy odnosiłam w konkursach ortograficznych, ale startowałam praktycznie we wszystkich jakie były, z  wyjątkiem artystycznych: plastycznych, recytatorskich i śpiewu. Zagrożenia nie miałam nigdy, choć w 3 klasie liceum byłam bliska zagrożenia z historii. Moimi ulubionymi przedmiotami były: język angielski, język polski (zdecydowanie najbardziej lubiłam gramatykę) oraz matematyka (do czasu liceum, kiedy stwierdziłam, że to nie do końca mój świat).

K: Czy interesowałaś się wtedy grami logicznymi i rozwiązywaniem łamigówek?

H: Gier logicznych jako takich nie pamiętam, ale lubiłam rozwiązywać różne łamigłówki i zadania na dedukcję. Od zawsze (aż do teraz) lubiłam układać różnego rodzaju puzzle, obecnie jest to dla mnie sposób na odstresowanie się w ciszy i spokoju.

K: Słyszałam, że czasem odbywasz rejsy dalekomorskie na jachcie swojego taty. Czy pływanie to Twoja pasja?

H: Pływanie jest zdecydowanie moją pasją, pojawiło się w moim życiu dużo wcześniej niż brydż, i choć ostatnio brydż coraz bardziej mnie absorbuje, zawsze staram się wygospodarować czas w wakacje na rejs z moim tatą. Mój tata sam zbudował stalowy jacht, trwało to kilka lat, ale już od (chyba) 4 lat pływa nim po Bałtyku i nie tylko. Jacht dalej jest “w budowie”, ale gdyby miał czekać na to, aż wszystko zostanie skończone, to chyba nigdy by się nigdzie nie wybrał. Rejs zwykle wygląda w ten sposób, że mój tata planuje długą wyprawę (w tym roku były to aż 3 miesiące!), którą dzieli na odcinki. Na każdy odcinek “zapisują” się chętni, oczywiście nie każda chętna osoba, ale moja rodzina, znajomi taty, czasem znajomi znajomych lub nawet czytelnicy bloga (mój tata prowadzi bloga na temat budowy swojego jachtu, obecnie pisze tam również relacje z rejsów, dla zainteresowanych: www.fayka.pl).


K: Czy, dzięki swojej pasji, byłaś w jakiś ciekawych miejsach?

H: W tym roku na jachcie spędziłam niecałe dwa tygodnie, rejs zaczynał się w Belfaście, a kończył w Falmouth (Kornwalia). Był to dość trudny rejs, załoga była 4-osobowa, w tym mój tata i trzy kobiety, a warunki dosyć ciężkie. Inne rejsy, które odbyłam z tatą były po Bałtyku,  a kraje, które odwiedziłam to: Dania (w tym Bornholm), Szwecja, Finlandia, Litwa, Łotwa, Niemcy. Zostały właściwie tylko Rosja i Estonia. Muszę przyznać, że należę do osób preferujących ciepłe klimaty, więc pozostaje mi czekać, aż tata popłynie na przykład na Morze Śródziemne czy inne Karaiby :)

K: Mam nadzieję, że zabierzecie wtedy ze sobą również mnie! Dziękuję ci bardzo za poświęcony czas, Haniu. Życzę sukcesów w brydżu oraz więcej emocjonujących podróży.

H: Dziękuję bardzo.